Nikt tak nie tańczył jak mój dziadek | Kateryna Babkina
Seria opowiadań ułożonych w jedną historię pięciu rodzin, których dzieci spotykają się w szkole 1 września w pierwszym roku niepodległości Ukrainy i pozostają przyjaciółmi na całe życie.
Wtedy wysoka dziewczynka mrugnęła rezolutnie i puściła rękę swojego sąsiada z ławki, który zdążył zapomnieć nawet o swoich wątpliwościach, na tyle wszystko to było dla niego nowe i niepojęte, i przesunęła cienkimi palcami po kołnierzyku Liliczki. Z kołnierzyka odpięła plastikową myszkę, błyszczącą, szarą broszkę z elementami różu, i podała ją na dłoni zapłakanemu chłopczykowi. – To dla ciebie – powiedziała. – Prezent. Przestań płakać, proszę. Przestań natychmiast. I on, zdaje się, przestał. Może nie od razu, ale na pewno przestał.
Nie jest to zresztą w żadnym razie cierpiętnicza „proza wojenna”, żywopłot genealogiczny pięciu rodzin rośnie przez spokojne, kluszczane lata zastoju, jest liryzm i ulotne piękno srebrzystych bąbelków w błękitnej wodzie basenu „Olimpijskiego”, są gorączkowe, pstrokate, czasem kokainowe lata niepodległej Ukrainy – ale z pokoleniami przekazywana jest krzywda, komu jako dziecku rodzina rozleciała się w czystce i wojnie na cztery wiatry, będzie okładał własną sznurem od żelazka, tak po prostu jest.
Wojciech Stanisławski
Autorka meandruje w swoich opowieściach na linii czasu, to cofając się do lat czterdziestych, to sięgając w lata 90-te, pragnąc przekazać nam jak najwięcej prawd, powiązań i odniesień, które pomogą nam pojąć całą głębię ukraińskiej, ale też po prostu ludzkiej duszy.
Doris